Uczestnictwo w demokracji to nie tylko chodzenie raz na kilka lat do urn wyborczych. Oczywiście, to też jest ważne, jednak wiadomo, że rezultat wyborów lub późniejsze działania władz mogą nam się nie podobać. Co wtedy? Możemy – i jest to wybór wielu ludzi – krytykować z własnego fotela rządzących, czy to tych w centralnych instytucjach państwa, czy to lokalnych, narzekając przy tym na pogarszającą się sytuację w różnych dziedzinach w naszym otoczeniu. Jednak niektórzy z nas postanawiają zrobić coś więcej – zacząć samemu podejmować próby poprawy przynajmniej niektórych aspektów życia społecznego i środowiska. Tym właśnie jest aktywizm – aktywnym uczestnictwem w demokracji i w społeczeństwie obywatelskim.

 

fot. An Kraśko

Co można robić?

Choć dla wielu aktywizm i zaangażowanie społeczne kojarzy się głównie z krzyczeniem haseł na demonstracjach, nie jest to w ogóle trafna ilustracja. W rzeczywistości mnóstwo działań dotyczy skali mikro. To pojęcie rozumiemy dwojako: chodzi zarówno o problemy o lokalnym zasięgu, jak i o pojedyncze decyzje i działania pojedynczych ludzi.

Zupełną podstawą jest zmiana własnych nawyków. Uznajmy to za bierne zaangażowanie. Choć przy obecnym stopniu zaawansowania niektórych problemów ekologicznych, przesiadka na rower czy unikanie nadmiernego plastiku może nie być wystarczające, warto docenić i ten wysiłek. Podjęcie go, w większości przypadków, wymaga tylko świadomości problemów, które powoduje konsumpcja pewnych produktów lub różne nawyki. Czasem wydaje się to mało znaczące, ale z drugiej strony, gdyby ekologiczne głosowanie nogami czy portfelem było powszechne, wiele na świecie mogłoby się zmienić. Pomyślmy o pożarach w Amazonii – większość podpaleń wynikała z chęci pozyskania ziemi zdatnej do hodowli zwierząt na mięso, bo tak duży jest popyt na tę żywność.

Bazowy poziom aktywnego zaangażowania społecznego to sygnalizacja problemów. Sygnaliści (whistleblowers) upubliczniają, nagłaśniają i informują opinię publiczną o złym stanie rzeczy lub różnych wydarzeniach. Być może przynajmniej część wyświetleń postów lub filmików przełoży się na podjęcie działań, czy to indywidualnych, czy to przez władze, czy to przez organizacje pozarządowe. Jest to bowiem podstawowy sposób na pobudzenie świadomości ogólnej danego problemu.

 

Fot. An Kraśko

Na drugim biegunie zaangażowania w demokrację znajduje się rzeczywiste, pełne wejście w politykę, czyli po prostu wykorzystywanie biernego prawa wyborczego – czy to w wyborach ogólnokrajowych, czy lokalnych. Jednak pomiędzy tymi dwoma biegunami znajduje się całe spektrum różnych innych działań.

 

Działalność obywatelska, która wymaga większego zaangażowania, niż sygnalizacja, a jednocześnie nie jest tak “pełnoetatowa”, jak zaangażowanie w politykę, to praca w organizacjach tzw. trzeciego sektora. Jest to osobna dziedzina, bowiem w odróżnieniu od sektora pierwszego – instytucji państwowych – organizowany jest niezależnie, oddolnie, przez obywateli (są to więc NGOsy, czyli non-government organizations), a w odróżnieniu od sektora drugiego – biznesu, przedsiębiorstw – jego celem nie jest maksymalizacja zysku czy wartości dla właścicieli (są więc to podmioty non-profit, funkcjonujące dla dobra wspólnego, często charytatywne).

Jak podaje Portal Organizacji Pozarządowych, w 2018r. w naszym kraju działało ok. 185 tys. podmiotów trzeciego sektora, z czego fundacji 22 tys., stowarzyszeń zaś – 112 tys. Nie wszystkie są jednak aktywne, więc realną działalność może prowadzić łącznie ok. 90 tys. fundacji i stowarzyszeń. Daje to od ok. 40  NGOsów na 10 tys. mieszkańców. Widać zatem, że każdy, kto chciałby zaangażować się w społeczną działalność, ma z czego wybierać.

Fot. Grzegorz Lipiec

Poziom zaangażowania różni się także w ramach samego trzeciego sektora. Myśląc o wolontariuszach przychodzą nam na myśl ludzie jeżdżący do Afryki, ewentualnie stają nam przed oczami znane fundacje i stowarzyszenia, jak WOŚP, Amnesty International, Greenpeace. Jest to jednak bardzo niepełny obraz. Większość pozarządowych organizacji non-profit działa lokalnie, w jednym mieście czy regionie, często skupia się też na konkretnym problemie. Nie każdy wolontariusz wykorzystuje swoją energię na ulicznych akcjach, protestach, czy pracując fizycznie. Spektrum działalności NGOsów obejmuje też wydawanie książek, pisanie ekspertyz i raportów jako think-tank, publicystykę polityczną czy kulturalną, edukację, aż po lobbing.

A Wy w tym Ruchu to co robicie? Panel klimatyczny!

Nasz Ruch Miejski Zielona Góra także jest stowarzyszeniem. Choć nie ma nas wiele, ledwie nieco ponad 20 osób, staramy się być jak najaktywniejsi. Regularnie sygnalizujemy (o ile tylko zauważymy!) szkodliwe czy po prostu nieprzemyślane działania miejskich władz lub karygodne zachowania współobywateli – tragiczną w skutkach wycinkę drzew na terenie miasta, brak dbałości o miejską zieleń czy zanieczyszczenie powietrza, śmiecenie, zaniedbania, nietrafione inwestycje, pomysły rewitalizacji i plany budowy dróg w różnych miejscach. Wywieramy nacisk, protestujemy i zachęcamy polityków do podjęcia sensownych kroków. Organizujemy, promujemy i wspomagamy z kolei akcje prośrodowiskowe i inne wartościowe, naszym zdaniem, inicjatywy obywatelskie, służące miastu i mieszkańcom w długim okresie. Staramy się też działać bardziej tradycyjnymi sposobami – mamy swoje przedstawicielstwo w radzie miasta, zgłaszamy też projekty do budżetu obywatelskiego.

fot. An Kraśko

Dlaczego musimy angażować i zachęcać innych do działania?

Czasem spotykamy się z argumentem, że jeżeli coś nam przeszkadza, możemy sami się tym zająć. Narzekacie na śmieci w lesie? To posprzątajcie. Miasto wycina drzewa? To sami posadźcie u siebie w ogrodzie. Skoro nikt nie podlewa nowych nasadzeń – wy podlejcie. Po co zajmować czas pracującym obywatelom? Cóż, nie wszystko jesteśmy w stanie załatwić sami. I każdy jest tak samo odpowiedzialny za otoczenie – bez wyjątku.

W wielu przypadkach zrobiliśmy już, co się dało na własną rękę. Wielu z nas przesiadło się na rowery, segreguje śmieci, dba o czystość nie tylko własnego ogrodu, nie je lub ogranicza jedzenie mięsa, walczy o zieleń itp., itd. Jednak dla miarodajnych, pozytywnych efektów tych indywidualnych działań trzeba mieć poparcie innych obywateli. Czasem niechęć do pomocy  wynika z różnicy przekonań, czasem z lenistwa, czasem z braku czasu i siły, czasem z niezrozumienia problemu. Rozumiemy to i szanujemy. Ale nie rozumiemy argumentu, z którym czasem mamy do czynienia, dotyczącego priorytetyzacji celów. Dlaczego zajmujemy się roślinami, skoro tyle zwierząt cierpi? Dlaczego pomagamy pszczołom, gdy tylu ludzi zmaga się z problemami? Czy zajmowanie się rewitalizacją w mieście jest ważniejsze, niż ochrona zieleni? Wybór naszych celów nie jest prosty i najchętniej robilibyśmy wszystko, ale będąc organizacją NGO mamy przecież ograniczone zasoby i możliwości (inaczej niż działanie urzędów z całymi departamentami). Trudno ocenić długookresową przydatność różnych działań, więc nie ma sensu ich porównywać.

 

Fot. An Kraśko

 

Naszą najnowszą inicjatywą był pomysł zorganizowania panelu obywatelskiego dotyczącego zmian klimatu. Chcieliśmy, aby obywatele, na zasadach demokracji deliberacyjnej, podjęli przy wsparciu ekspertów, wiążące dla władz decyzje dotyczące tego, co można w naszym mieście zrobić, aby złagodzić nasz wpływ na negatywne zmiany klimatyczne i jak miasto mogłoby przygotować się do klimatycznej katastrofy. Na dziś dzień nie widzimy jednak sensu angażowania obywateli do wypracowywania ustaleń, które nie będą musiały być w żaden sposób uwzględnione przez rządzących polityków.

fot. Władysław Czulak

Dlatego zmieniamy formułę na luźniejszą od panelu obywatelskiego. Chcemy zorganizować otwarte spotkania dla wszystkich chętnych mieszkańców miasta. Będą to warsztaty obywatelskie, panele dyskusyjne, seminaria, itp., odbywające się cyklicznie, z podziałem na różne problemy i tereny. Mamy zamiar pokazać, że zmiany klimatu dotkną wszystkich, z każdej dzielnicy, starszych i młodszych, ponieważ skala problemu jest ogromna. Sądzimy, że większa społeczna świadomość różnych negatywnych skutków globalnego ocieplenia w naszym mieście pozwoli wywrzeć silniejszy nacisk na władze, aby podjęto prośrodowiskowe działania (lub przynajmniej zrezygnowano z działań pogarszających sytuację). Być może dzięki temu w bliższej przyszłości uda się zorganizować klimatyczny panel obywatelski z prawdziwego zdarzenia i rozpocząć naprawdę kluczowe, zdecydowane działania.

 

Wystarczy 3,5% – również w naszym panelu klimatycznym

Nie zrobimy jednak tego sami. My już wywieramy nacisk na polityków, już staramy się edukować w sprawach klimatycznych, już angażujemy się w różne akcje wspomagające środowisko. Potrzeba nam Was – obywateli, chętnych do podjęcia pewnego wysiłku aktywistycznego. Sądzimy, że #dasię, ponieważ, zgodnie z teorią popularną wśród ruchów ekologicznych, wystarczy aktywne poparcie 3,5% społeczeństwa. Tyle procent wystarczy do “wygrania”, czyli w naszym przypadku, do zmuszenia władz do zmiany polityki na prośrodowiskową i podjęcia realnych działań w sprawie zmian klimatycznych. Oczywiście, to tylko politologiczna teoria (choć poparta analizą ponad 100 lat historii różnych ruchów i kampanii społecznych), jednak może być inspirująca – w końcu 3,5% nie jest dużą liczbą. Tak więc, zachęcamy wszystkich do zaangażowania się w tę i inne nasze akcje.

 

fot. An Kraśko

 

Tekst: ŁUKASZ BASZCZAK / RM ZG