W piątek  17.08.2018r. spotkaliśmy się się piątym otwartym spotkaniu dla mieszkańców. Tym razem tematem był „Zielony kapitał miasta” i Sebastian Pilichowski opowiadał o naszym potencjale ekoturystycznym, kondycji naszych pomników przyrody oraz poruszył istotne kwestie z punktu widzenia naszego rozwoju w oparciu o poszanowanie naszych fantastycznych zasobów naturalnych.

W trakcie spotkania poinformowaliśmy, że przygotowaliśmy wniosek do Rady Miasta Zielona Góra o nadanie pomnikowemu dębowi na Placu Makusynów, gdzie odbyło się spotkanie, imienia „Dąb Zbigniew Czarnuch”. Niniejsza propozycja zyskała zarówno aprobatę przedstawicieli Makusynów jak i samego pana Zbigniewa, założyciela Makusynów, legendarnej grupy harcerskiej Zielonej Góry.

Miejsce spotkania nie było właśnie przypadkowe. Dbamy o naszą tożsamość historyczną, co widać po naszym zaangażowaniu w budzenie świadomości o historii winiarstwa, ale również hołdowanie ważnym postaciom, o których pamięć powinna przetrwać. Dlatego powyższym aktem chcielibyśmy rozpocząć akcję „Wielkie drzewa – wielcy ludzie”.

Poniżej prezentujemy tekst Sebastiana Pilichowskiego.

Czym jest ekoturystyka?

To dynamicznie rozwijająca się na świecie gałąź turystyki oparta na zwiedzaniu cennych i ciekawych obiektów przyrodniczych. Najbardziej kojarzy się ona z parkami narodowymi i rezerwatami – czyli miejscami o ograniczonych możliwościach zwiedzania, ale przykładowo udostępnianych turystom w specjalnych okolicznościach. Ekoturystyka ma bardzo ważne zadanie – uświadomić ekoturystom problemy środowiskowe, pokazać piękno przyrody i skłonić do zmiany stylu życia celem poprawy bardzo niekorzystnych trendów zachodzących globalnie za sprawą ludzi. Czy możliwe jest uprawianie ekoturystyki w ścisłym centrum miasta? Ależ oczywiście! Idealnie do tego nadają się parki o różnym charakterze czy okazałe osobniki drzew, szczególnie te uhonorowane statusem pomników przyrody.

A w lubuskim i w Zielonej Górze?

Strategia rozwoju województwa lubuskiego 2020 (załącznik do uchwały nr XXXII/319/12) zakłada 4 cele strategiczne: 1. Konkurencyjna i innowacyjna gospodarka, 2. Wysoka dostępność transportowa i teleinformatyczna, 3. Społeczna i terytorialna spójność regionu, 4. Region efektywnie zarządzany. „Rozwój potencjału turystycznego województwa” został wymieniony w strategii dopiero jako 7 spośród 8 celów operacyjnych celu strategicznego:  Konkurencyjna i innowacyjna gospodarka. Ale w  szczegółowym opisie znajdziemy lakoniczny akapit odwołujący się w jednym miejscu do sedna niniejszego tekstu: „Ważne miejsce w gospodarce regionalnej, m.in. z uwagi na atrakcyjność przyrodniczą i dziedzictwo kulturowe oraz dostępność transportową, zajmie turystyka”.

Z kolei ze strony internetowej miasta Zielona Góra, po kliknięciu „Turystyka – aktualności” przeniesiemy się na stronę Centrum Informacji Turystycznej. Wśród wymienianych atrakcji turystycznych nie udało mi się znaleźć kompleksowych informacji na temat potencjału przyrodniczego naszego miasta i regionu, ponadto wśród atrakcji nie jest wymieniany ogród botaniczny (najbardziej wysunięty na zachód ogród botaniczny w Polsce, jeden z najmłodszych i o pełni praw od niedawna), będący pod opieką merytoryczną Uniwersytetu Zielonogórskiego.

W związku z powyższym zapraszam do zapoznania się z naszym lokalnym potencjałem ekoturystycznym, o którym opowiadałem w piątek, 17.08.2018, podczas V spotkania otwartego z mieszkańcami, zorganizowanego przez Ruch Miejski Zielona Góra.

Czy wiedzą Państwo, że w 2010 roku spłonął w wyniku barbarzyńskiego podpalenia dąb szypułkowy „Napoleon”, najokazalszy osobnik gatunku w Polsce (ponad 10 metrów obwodu pnia na wysokości 1,3 m)? „Napoleon” rósł w gminie Zabór. Czy wiedzą Państwo, że właśnie zamiera najstarszy w Polsce (ponad 750 lat) dąb szypułkowy „Chrobry” w wyniku tegorocznej suszy i podpalenia w 2014 roku? Pomnik przyrody znajduje się na samym południu województwa lubuskiego. Czy wiedzą Państwo, że po drugiej stronie Odry, naprzeciw Oderwaldu, rośnie najgrubsza w Polsce sosna pospolita „Rzepicha”, a zaraz za Sulechowem znajduje się druga pod tym względem sosna pospolita „Waligóra”? I czy wiedzą Państwo, że w Komorowie koło Gubina znajduje się najstarszy i najgrubszy w Polsce (i przypuszczalnie Europie) wiąz szypułkowy „Wiedźmin”? Jeżeli wśród Państwa są tacy, którzy o tym wiedzieli, to szczerze gratuluję, bo tylko prawdziwi entuzjaści tematu mają tę wiedzę.

Co łączy powyższe pięć pomników przyrody? 1) Znajdują się w naszym województwie. 2) Są naj (-potężniejsze, -starsze). 3) Znajdują (lub znajdował – „Napoleon”) się tak naprawdę w pobliżu Zielonej Góry. 4) Informacje o nich nie są zazwyczaj przekazywane w szkołach, wiedza o nich nie funkcjonuje w przestrzeni publicznej. A przecież to powód do naszej dumy! Podejrzewam, że gdyby potencjał ekoturystyczny „Napoleona” i „Chrobrego” był należycie wykorzystany, to po pierwsze trudniej byłoby podpalaczom dokonać zbrodniczego aktu, a po drugie – całkiem możliwe, że taka idea by w ich głowach się zrodziła. Bo absurdem jest likwidować magnes na turystów. Kiedy kilka lat temu otrzymaliśmy od Lasów Państwowych do ogrodu botanicznego UZ dwie sadzonki – potomka „Chrobrego” i klon „Napoleona”, nie myślałem, że już niebawem król powieli los cesarza. Podczas oprowadzania wycieczek mówiłem o nieszczęśliwym końcu „Napoleona”, pokazując jeden z nielicznych klonów (leśnikom udało się uzyskać niewielką liczbę dębów z naszczepionymi pędami pomnika przyrody), wskazując na „Chrobrego” zaś, mówiłem, że ten ma się dobrze i stale rodzi masę żołędzi. Dziś podejrzewam, że za rok król się już nie ulistni…

No dobrze, ktoś mi zarzuci, że opowiadam tylko o naszym regionie, a co do tego ma miasto. W Zielonej Górze mamy około 60 pomników przyrody. Przez ostatnie 3 lata liczba ta kilka razy się zmieniała. Najpierw wzrosła – wpłynęło na to połączenie z gminą. W wyniku przeglądu pomników przyrody Zielonej Góry z 2016 roku zdecydowano o zdjęciu statusu z 2 drzew, aby łatwiej je pielęgnować, ponieważ znajdują się w przestrzeni miejskiej. Następnie powołano nowe 3 (nareszcie sosna pospolita stała się pomnikiem przyrody w królestwie sosny! – okolice Jarogniewic). Z kolei Ksawery powalił pochylonego modrzewia rosnącego przy drodze leśnej łączącej miejscowość Wysokie (gmina Czerwieńsk) i byłą wieś Krępa. Dziś waży się jeszcze los buka zwyczajnego o purpurowych liściach w Parku Piastowskim, ponieważ pnie i konary uległy poważnym pęknięciom i potrzeba dogłębnej analizy dendrologicznej oraz otwartych głów, aby podjąć decyzję, co dalej. Podobnie sporo zamieszania wywołał cis pospolity rosnący przy ulicy Kopernika – najprawdopodobniej nasz najstarszy okaz gatunku i choć tablica informacyjna głosi, że drzewo ma 800 lat, to szczerze mówiąc wątpliwe, aby była to prawda. Niemniej z pewnością jest wiekowe. Zgłaszane do Urzędu Miasta uwagi ze strony społecznej oraz wybranych radnych miejskich spowodowały wykonanie analiz. Okazało się, że pomnik przyrody wymaga podlewania oraz jest podwyższony odczyn pH gleby. Czyli gorzko przyznaję, że wyszło na moje, ponieważ w swoim piśmie do Biura Ochrony Środowiska zwracałem uwagę na problem soli drogowej stosowanej zimą. W naszym mieście nadal roztopiony prze sól śnieg jest spychany na pobocze, następnie sól ta wnika do gleby i przez lata akumuluje się i powoli zabija drzewa przydrożne. A są miasta, w których błoto pośniegowe z solą jest wywożone do utylizacji! U nas niestety wystarczy przyjrzeć się drzewom w pasach drogowych, aby ujrzeć obraz nędzy. Rzućmy okiem na lipy przy ulicy Wyspiańskiego czy na dęby przy Alei Wojska Polskiego… Potencjalnie przyszłe pomniki przyrody nie dożyją przypuszczalnie tego honoru. Jak widać zatem, mamy sporo problemów, przede wszystkim nie patrzymy w przyszłość. Sadzimy skądinąd piękne rabaty, ale usuwamy drzewa z pasów drogowych, bardzo oszczędnie prowadzimy pielęgnację drzew, która częściej ma więcej wspólnego z tzw. chirurgią drzew niż pielęgnacją – zgodną ze sztuką fachu. W ten sposób „pseudo-wypielęgnowane” drzewa również doznają szybszego zamierania. Jeżeli dodamy do tych czynników panujące susze, efekt wyspy ciepła w miastach, zabetonowanie brył korzeniowych (ograniczenie dostępu powietrza i wody!) czy stale rozbudowywaną sieć kabli i rur w podłożu, to należy poważnie zastanowić się nad konsekwencjami takich działań w przyszłości. Apeluję, nie likwidujmy naszego potencjału ekoturystycznego!

W Zielonej Górze rośnie jeden z okazalszych w kraju dębów węgierskich („Dąb Lubuszan” na Placu Bohaterów; obwód pnia 513 cm). Mamy pomnikowy miłorząb dwuklapowy, cypryśniki błotne, w tym jeden szczególny – wrastający w ścianę budynku (ul. Moniuszki), czy powierzchniowy pomnik przyrody – „Leśne Źródlisko” w Ochli. A najpotężniejszy zielonogórski dąb szypułkowy rośnie w byłej wsi Jeleniów (ponad 6 metrów obwodu pnia na wysokości 1,3 m!). Czy właśnie nie jest to nasz „Zielony kapitał miasta”? Ale pomniki przyrody to nie wszystko. Dzięki połączeniu miasta z okolicznymi miejscowościami wzrósł wskaźnik lesistości – przy nim zatrzymajmy się na chwilę, aby sobie coś uświadomić. Lesistość miasta jest ogromna, ale dzięki połączeniu, zatem fechtowanie nim w debacie publicznej przy np. wycince lasu koło Centrum Rekreacyjno-Sportowego jest absurdem. Gdyby las tej samej powierzchni wycięto po drugiej stronie ulicy, tam gdzie znajduje się strefa gospodarcza, nie miałoby to takiego negatywnego wpływu na krajobraz i warunki rekreacyjno-środowiskowe, jak ma to teraz. Powinszować rozmachu i pozbycia się naturalnej bariery akustycznej i klimatyzacji, bariery przeciwpyłowej, bariery hamującej spływ powierzchniowy i silne opady, nie wspominając o przystanku w korytarzu ekologicznym dla zwierząt i miejsca wypoczynku mieszkańców. Jak wspomniałem, można to samo było zrobić w innym miejscu, lepiej nadającym się na ten cel. Z czego wynikają takie absurdy? Ano, z braku rozpoznania miejskich zasobów, m.in. przyrodniczych. Owszem, na dzień dzisiejszy wiemy, ile mamy pomników przyrody w rejestrze, na ilu obszarach Natura 200 leży nasze miasto, gdzie znajduje się nasz jedyny rezerwat w mieście czy ile użytków ekologicznych mieści się w granicach Zielonej Góry. Szkoda tylko, że nie do końca wiemy, gdzie znajdują się wilgotne łąki z rodzimymi gatunkami storczyków. Na przestrzeni ostatnich kilku lat niestety co najmniej dwie populacje kukułki plamistej zostały w Zielonej Górze ZDEGRADOWANE. Ma to miejsce szczególnie dzięki osuszaniu i zabudowaniu terenów pierwotnie podmokłych czy wysoce wilgotnych. Podobnie nie potrafimy docenić nieużytków rolnych, mających często charakter łąk kserotermicznych (silnie nasłonecznionych łąk z roślinnością sucholubną). A w Zielonej Górze i okolicach można spotkać latem smukwę kosmatą, taką jakby osę, która według Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt jest gatunkiem zanikającym, zagrożonym wymarciem w kraju i ponadto nie podlega ochronie. Czy nie warto przeciwdziałać globalnemu zjawisku – masowemu wymieraniu gatunków na skutek działalności człowieka? Warto! Tylko trzeba mieć świadomość, że niekiedy się okaże, iż lepiej wyciąć hektar boru sosnowego, których mamy obfitość w okolicy Zielonej Góry, zamiast osuszać łąkę wilgotną czy użyźnić łąkę kserotermiczną. Do tego jednak potrzeba nam kompleksowej diagnozy zasobów przyrodniczych! Może gdybyśmy taką dysponowali, nie doszłoby do absolutnie skandalicznej wycinki dębów w kierunku Ochli, gdzie niezależny ekspert (których niewielu w tej branży!) wykazał chronione gatunki mchów i porostów, w tym porosty puszczańskie, chronione, zagrożone wymarciem! Z tego, co mi wiadomo w Zielonej Górze od lat nie ma puszczy. Teraz jednak łatka „mchy i porosty” przylgnęła do ludzi świadomych potrzeby poszanowania (nie religijnego czczenia) przyrody, również tej miejskiej.

Całe szczęście mamy czym się pochwalić (jeszcze). Przyłączenie do Zielonej Góry Oderwaldu dało nam potężne możliwości ekoturystyczne, ale również obarcza nas ogromną odpowiedzialnością. Niedopuszczalne jest bowiem zrobienie z tego miejsca czegoś na kształt parku przy ul. Partyzantów czy Sowińskiego. Parków, które zostały po pierwsze wyremontowane z funduszy na rewitalizację, a nie zrewitalizowane (odsyłam do ustawy o rewitalizacji z 9 października 2015 r.), po drugie zaś zostały oszpecone, a zasoby naturalne ograniczone na rzecz ciągów pieszych i nawierzchni utwardzonych. Las Odrzański to miejsce dzikie, wpisane powierzchniowo w obręb obszaru Natura 2000 „Dolina Środkowej Odry” (obszar ptasi) oraz „Krośnieńska Dolina Odry” (obszar siedliskowy), z pomnikami przyrody i użytkami ekologicznymi oraz pozostałościami cennymi z punktu widzenia historii regionu. Patrząc na przeważające podejście wobec przyrody w mieście (remonty – „rewitalizacje” parków, propozycja parku linowego w Dolinie Gęśnika – raju ptasim, redukcja terenów wilgotnych i zbiorników wodnych, remont Wagmostawu – dziś niesłychanie nieprzystępnego szeroko rozumianej faunie, deprecjonowanie działalności edukacyjno-naukowej ogrodu botanicznego, wycinka przy CRS, zastąpienie pierwotnych planów o budowie pierwszego w Polsce muzeum historii naturalnej i ogrodu zoologicznego w pełni praw projektami centrum przyrodnicze i minizoo „Bajkowa Zagroda” czy absolutna nieprzychylność wobec objęcia Parku Poetów szczególną formą ochrony, np. jako zespół przyrodniczo-krajobrazowy) mam obawy wobec efektu finalnego „rewitalizacji” parku w Zatoniu czy realizacji inwestycji obwodnicy południowej. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem przyrodnikiem od zawsze, biologiem, który wielbi przyrodę, ale też rozumie potrzebę rozwiązywania konfliktów w mieście i poszukiwania rozwiązań. Innymi słowy – nie wiążę się do drzew, dyskutuję merytorycznie. Niemniej swoje widziałem, gdy brałem udział w pracach przy inwentaryzacji pomników przyrody Zielonej Góry (2016 rok) oraz przy przeglądzie zdrowotnym drzew w pasach drogowych dawnej Zielonej Góry (2017 rok). I mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że pod względem przyrodniczym miasto jest zaniedbane i panuje zbyt niska świadomość tego, jak bardzo pokaźny potencjał ekoturystyczny posiada nasze miasto i najbliższa okolica, nie mówiąc o regionie. Życzyłbym sobie i Państwu, abyśmy wszyscy to w końcu pojęli i część starań poświęconych ściąganiu inwestorów skierowali na rzecz ściągania ekoturystów. Tak się składa, że na strefie gospodarczej w Nowym Kisielinie ścięto okaz dębu szypułkowego, który rósł przy samym rowie odwadniającym, przy drodze. Obecnie powstająca hala nie wskazuje na żaden możliwy konflikt przestrzenny z drzewem, które miało ok. 3,8 metra obwodu pnia (mierzone w 2016 roku). Czy faktycznie musimy pozbywać się wszystkiego bez mrugnięcia okiem?

Wróćmy na chwilę do pomników przyrody. Na terenie byłego miasta najwięcej takich obiektów znajdziemy w centrum, na i przy deptaku. Spotkanie z Ruchem Miejskim Zielona Góra, wspomniane na początku, odbyło się na Placu Makusynów. Miejsce nieprzypadkowe, ponieważ po pierwsze dbamy o akcenty historyczne – od winiarstwa po historię nowożytną, w którą absolutnie wpisują się Makusyny. Po drugie zaś, przy Placu znajduje się piękny dąb szypułkowy, którego wiek szacowany jest na 150-200 lat, będący pomnikiem przyrody. Aby dopełnić symboliki miejsca ogłosiliśmy, że przygotowaliśmy wniosek do Rady Miasta Zielona Góra o nadanie nazwy niniejszemu dębowi „Dąb Zbigniew Czarnuch” od godności założyciela Makusynów. Propozycja zyskała aprobatę zarówno samego pana Zbigniewa Czarnucha, jak i czekających na spotkanie Makusynów. Proszę się nie dziwić, że taka propozycja pada za życia imiennika! Chociaż sam Pan Zbigniew wyraził zarówno wzruszenie i zdumienie, to nie jest to rzadka praktyka. Wystarczy prześledzić historię pomnikowych zielonogórskich dębów nazwanych na cześć leśników opiekujących się przez lata tymi drzewami. Mamy nadzieję, że wniosek zostanie rozpatrzony pozytywnie i niebawem w bliskim sąsiedztwie „Dębu Lubuszan” towarzyszył nam będzie „Dąb Zbigniew Czarnuch”. Ocalajmy od zapomnienia ludzi, którzy zapisali karty historii miasta i budowali jego tożsamość. Ocalajmy drzewa-pomniki przyrody korzeniami związane z miastem. Stwórzmy projekt „Wielkie drzewa – wielcy ludzie”.
Od „Dębu Zbigniew Czarnuch”, gdyby udać się niemal w jakimkolwiek kierunku, dotrzemy po chwili do kolejnego pomnika przyrody! Czy to platan przy ul. Kazimierza Wielkiego, platan za rondem Romana Dmowskiego, cis przed dworcem PKP, cypryśniki błotne przed Parkiem Tysiąclecia, przy ulicy Mieszka I czy dąb szypułkowy i grab pospolity przy Alei Niepodległości, a następnie „Dąb Lubuszan” na Placu Bohaterów i jesion wyniosły przy BWA… Tak, Drodzy Państwo, największe zagęszczenie pomników przyrody to centrum miasta. Znak historii, dawnych nasadzeń i jeżeli chcemy, aby taki stan rzeczy długo nam towarzyszył i następnym pokoleniom, to musimy po pierwsze zadbać o te drzewa, docenić ich wartość, a po drugie patrzeć w przyszłość, czyli zadbać o potencjalnych następców. I o ile zapewne znajdą się jeszcze tacy, to z trwogą doznaję wrażenia, że z kolei tych następców nie będzie miał kto zastąpić. Bo sadzimy bardzo rzadko i jeszcze rzadziej o te nasadzenia dbamy, co pokazują świeżo nasadzone i już uschnięte dęby odmiany ‘Fastigiata’ przy ulicy Nowej. Z przykrością stwierdzam również, że przegląd kondycji drzew przydrożnych z 2017 roku wykazał, że 1/3 drzew potencjalnie do usunięcia to właśnie młode nasadzenia, zmarnowane, uschnięte, pozostawione same sobie…

Podsumowując, moja diagnoza jest rzeczywiście gorzka, ale jeszcze wiele nie jest stracone. Apeluję do wszystkich mieszkańców, doceńmy wartość naszej przyrody miejskiej i wiejskiej. Szukajmy kompromisów, łączmy inwestycje z poszanowaniem zasobów naturalnych, nie degradujmy dziedzictwa, które jest nie do odtworzenia we współczesnych realiach. Raz zniszczona łąka roślin wilgociolubnych nie odtworzy się w innym miejscu i sama nie powstanie ot tak. Rozpoznajmy nasze bogactwo, mówmy o nim głośno, bądźmy z niego tak dumni, aby Ci z zewnątrz nam zazdrościli i z chęcią odwiedzili nasz region, nasze miasto. Postawmy na ekoturystykę, która naturalnie łączy się z enoturystyką, czyli turystyką winiarską! Już niebawem zaproponujemy Państwu możliwe szlaki eko-enoturystyczne, które mogą się okazać atrakcyjne zarówno dla mieszkańców, jak i turystów. Bo jak dotąd były one dość ignorowane.

Sebastian Pilichowski*

  • Sebastian Pilichowski – edukator w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Zielonogórskiego, prowadzi działalność przyrodniczo-edukacyjną „Żywa Edukacja – Sebastian Pilichowski” oraz jest członkiem założycielem stowarzyszenia Ruch Miejski Zielona Góra. Autor publikacji edukacyjnych i naukowych, współautor inwentaryzacji pomników przyrody ożywionej miasta Zielona Góra z 2016 roku oraz przeglądu zdrowotnego drzew przydrożnych Zielonej Góry sprzed fuzji z 2015 roku (2017 rok).

GALERIA