Ostatnio głośno o ruchach miejskim w naszym mieście. Cieszy, że w końcu na grunt zielonogórski wszczepia się idea ruchów miejskich, jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że część osób używając sformułowania „ruchy miejskie” nie rozumie, czym różnią się one od stowarzyszenia czy innej organizacji pozarządowej. Bo jeśli akcję marketingową sterowaną i zaprojektowaną przez agencję, konkurs z nagrodami i plebiscyt z głosowaniem nazywamy ruchem miejskim, to mamy spore nadużycie w interpretacji zjawiska.
Po czym poznać ruch miejski?
Po tym, że jest niezależny od władzy, apartyjny i oddolny. Szczery do bólu i dlatego autentyczny. W zasadzie stoi w opozycji do modelu zarządzania miastem, stąd jego reakcyjny i interwencyjny charakter.
To alternatywna jakość w myśleniu o mieście, która skupia się na upodmiotowieniu mieszkańców w procesie zarządzania miastem. To przemycona idea PRAWA DO MIASTA, sięgająca korzeni Henri Lefebvre’a i Davida Harveya. Mówiąc prościej, jest to chęć ZMIANY i niezgoda na zastaną rzeczywistość. Niezgoda za chaos urbanistyczny, rabunkowe planowanie przestrzenne, brak dialogu społecznego i prowadzoną politykę miejską.
Ruch miejski społeczny czy polityczny?
Oczywiście ruchy miejskie są polityczne i proszę nie próbować ruchów tym faktem dyskredytować, zarzucając upolitycznienie. Rozróżniajmy także upolitycznienie od upartyjnienia. Ruchy miejskie interesuje przede wszystkim MIASTO, działają ponad podziałami. Konkretnie Krajowa Polityka Miejska opracowana w 2015 r. przez Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju. Jest to strategiczny dokument, który wyznacza kierunki rozwoju polskich miast aż do 2023 roku. O czym w niej przeczytamy? KPM wyznacza między innymi 5 celów:
- Cel I: miasto sprawne
- Cel II: miasto zwarte i zrównoważone
- Cel III: miasto spójne
- Cel IV: miasto konkurencyjne
- Cel V: miasto silne
KPM kładzie nacisk na promowanie idei miasta zrównoważonego i potrzebę kompleksowej rewitalizacji miast. Mowa w niej także o partycypacji publicznej, transporcie i mobilności miejskiej, ochronie środowiska, niskoemisyjności i efektywność energetycznej, a także polityce inwestycyjnej, rozwoju gospodarczym oraz zarządzaniu obszarami miejskimi.
To, co najbardziej wyróżnia ruchy miejskie w Polsce, to kompleksowe, holistyczne spojrzenie na miasto jak na cały organizm i działania wielokierunkowe, które dotykają wszystkich wymienionych wyżej aspektów wielkomiejskiego życia. Tradycyjne NGO’sy, czyli fundacje i stowarzyszenia, mają zazwyczaj wąskie specjalizacje i obszary zainteresowań, działają fragmentarycznie. Koncentrują się na budżetach obywatelskich, budowaniu placów zabaw, warsztatach, imprezach charytatywnych czy animacji społecznej.
Reasumując, ruchy miejskie są polityczne i wizjonerskie, bo miasto to „polis”, a polityka to rodzaj sztuki rządzenia, gdzie najwyższą wartością jest mnogość – różnorodność spojrzeń, opinii i rozwiązań, które kreują właśnie „dobro wspólne”. Interesowanie się polityką i czynny w niej udział, to cnota i wręcz obowiązek. Próbuje się z tego faktu robić przywarę, zarzucając ruchom upolitycznienie, ale w tym właśnie tkwi istota obywatelskości. Jak pisał Arystoteles, „pozostaje nam odpowiedzieć na pytanie, czy szczęście każdego człowieka i szczęście polis należy uznać za to samo, czy też nie. Nie może tu jednak być wątpliwości, bo wszyscy chyba zgodzą się na to, że to jest to samo”.
Polityka miejska w wydaniu ruchów miejskich to skupienie jak w soczewce wszystkich problemów miasta, dobrych praktyk i dążenie do bycia think tankiem społecznym, który edukuje nie tylko władze, ale także mieszkańców. Progresywni prezydenci, którzy wygrali swoje miasta chętnie rozmawiają z ruchami miejskimi i czerpią garściami z ich narracji. Ci, którzy odtrącili wyciągnięte kiedyś ręce do współpracy i ignorowali ich głos, dziś się ich realnie obawiają. Jak kropla, która drąży skałę, ich przekaz zaczyna być rozumiany i podzielany przez świadomych mieszkańców.
Kwestia miejska a miastopogląd
Miasta są miejscem koncentracji nauki, usług publicznych i biznesu oraz kreowania rozwoju gospodarczego. Są węzłami sieci firm, pracowników, wiedzy i umiejętności. Miasto, nawet to najmniejsze, stanowi również zjawisko kulturowe i nośnik cywilizacji. Z drugiej strony, obszary miejskie to miejsca, w których skupia się wiele problemów społecznych, gospodarczych i przestrzennych. Problemy dotyczą także degradacji tkanki miejskiej, chaotycznego rozpraszania zabudowy, segregacji ekonomicznej i społecznej, ubóstwa, braku świadomości kulturowej oraz poczucia tożsamości i współodpowiedzialności mieszkańców.
Rozumienie „miejskości” to wielka wartość dodana ruchów miejskich. To ludzie z miasta, nierzadko specjaliści i eksperci z różnych dziedzin. Ludzie, którzy idą w miasto tam, gdzie nie zagląda zwykły urzędnik, a nawet radny.
Ruchy „poruszają” miasta, tworząc w nich pozytywny i negatywny ferment. Bo w mieście mamy nie tylko powody do dumy, ale także do wstydu i należy je zdiagnozować, aby postawić sobie cele na przyszłość. Duma zresztą to pojęcie abstrakcyjne. Nie mierzy się jej tylko inwestycjami europejskimi czy znanymi celebrytami z regionu. Te dobrze wyglądają w folderze wyborczym. Duma to „wrastanie”, poczucie silnej, identyfikacji z miejscem poprzez kulturę, a także współdecydowanie i współtworzenie miejsca przez samych mieszkańców.
Ruchy miejskie to próba odpowiedzi na problemy współczesnych miast. Przede wszystkich chęć do ich ZMIANY. Upolitycznienie ruchów miejskich w Polsce, a także start w wyborach samorządowych to środek do celu. Władza nie jest w tym przypadku celem samym w sobie, a NARZĘDZIEM do zmian oblicza polskich miast.
*Barbara Marcinów – z wykształcenia dziennikarka, zawodowo marketingowiec. Działaczka społeczna i aktywistka w Ruchu Miejskim Zielona Góra od 2015 r. Doktorantka socjologii na UZ, specjalizująca się w partycypacji społecznej i społeczeństwie obywatelskim. Prowadzi dysertację doktorską badającą fenomen ruchów miejskich w Polsce.