Centrum handlowe, a miejska przestrzeń. Miasta przestrzenie przemysłowe dziś zamieniły przede wszystkich na przestrzenie konsumpcji. Trzonem nie są już fabryki, ani centra kultury, tylko centra handlowe. Choć są własnością prywatną, to jednak coraz częściej są postrzegane i funkcjonują jako przestrzenie publiczne – lub są ich imitacją, wprowadzając niekorzystne wzorce dla urbanistyki miasta w ogóle. W Zielonej Górze jakość tych przestrzeni jest bardzo niska, zaś przykładem jest Estrada Park w centrum miasta, która nazwą przypomina o starych czasach, nic poza tym.
CH Estrada Park powstało na miejscu pierwszych zabudowań fabryki Deutsche Wollenwaren Manufaktur (powojenna Polska Wełna) przy ul. Wrocławskiej. Po wybudowaniu nowego obiektu (dziś Focus Mall) starą tkalnię przebudowano na obiekt publiczny, Miejską Halę. W czasie II wojny na terenie znajdowała się filia nazistowskiego obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, którego ofiar historycznego „marszu śmierci” upamiętniamy co rok. Po wojnie obiekt częściowo przekształcono w dom kultury z salą estradową, z kinem Włókniarz i kawiarnią na tarasie w przeszklonym holu, czyli Estradę Ziemi Lubuskiej (najpierw Hala Ludowa). Działała do połowy lat 90. XX w. stopniowo tracąc na znaczeniu. W latach 1996-1998 trwał proces jej likwidacji jako przedsiębiorstwa państwowego. Obiekty zostały sprzedane na przełomie millenium Markowi Warsickiemu za śmieszną kwotę. Warunek był jeden: mają nadal pełnić funkcję kulturalną. To się nigdy nie stało. Obiekt niszczał. Nikt nie wyciągnął nigdy żadnych konsekwencji wobec właściciela i nie dotrzymania umowy. Estrada stała się totalną ruiną, podpalono ją i wyburzono w 2012 r. Był ponoć plan na hotel, ale plan na Kaufland przewijał się już w pierwszej dekadzie XXI. W 2019 r. inwestor wybudował centrum handlowe.
No dobrze, ale do planowania. Przestrzeń Estrady Park należy do tych, które należy czym prędzej opuścić. Nie wnosi żadnej wartości dodatniej dla miejskiej przestrzeni, oprócz zakrojonych na ogromną skalę i pozornych potrzeb konsumpcji. A przecież KAŻDA przestrzeń odpowiednio zaprojektowana może czynić miasto lepszym i przyjaźniejszym.
Wymowne jest np. ulokowanie stojaków na rowery. Choć w miejscu bardzo reprezentatywnym, bo pod „neonem”, to też przy samym wjeździe na teren centrum i zupełnie z boku. Natomiast samochodem podjechać można pod same drzwi sklepów.
Dojść chodnikiem do sklepów można tylko lewą stroną, co daje przymus mijania każdego sklepu po kolei w kształt podkowy.
Przechodząc na pasach przy wjeździe, gdy np. chcemy iść tylko do najdalej oddalonego sklepu, wyprowadzamy się na manowce – chodnik prowadzi tylko w prawo, czyli „wyrzuca” na Wrocławską. Jest fajna ścieżka na wprost przejścia w teren zielony, będący wielkim atutem miejsca, z drzewami i zaroślami pamietającymi prawdziwą Estradę, ale nie ma nią dojścia do sklepów. Ślepy zielony zaułek. W efekcie takiego zaprojektowania przestrzeni ludzie plączą się między samochodami.
Czy miasto powinno przyjąć pewne ogólne zasady w projektowaniu tego typu przestrzeni? Stawiać określone standardy sprzyjające tworzeniu miasta przyjaznego i nie głównie dla samochodów – szczególnie, gdy sklepy znajdują się w centrum miasta, a nie na jego obrzeżach? Czy urbanista miejski będzie miał ręce pełne roboty? Czy jest jeszcze co ratować w „tradycji” niszczenia i stawiania wszystkiego od nowa?
________________________________________________________________________________________________